Są nie tylko modnym dodatkiem, w którym nosimy klucze, telefon, portfel czy krem. Czasem mówi się „pokaż mi zawartość torebki, a powiem Ci, jaką jesteś kobietą”. Dzisiaj właśnie słów kilka o jej zawartości. Pewnie niejeden Pan uśmiechnie się pod nosem.
W mojej torebce panuje odwieczny bałagan, mimo że ma kilka przegródek. Podobno im więcej tym lepiej. Stare sklepowe paragony mieszają się z wydrukami z bankomatów, pożółkły bilet, saszetki herbat, przygniecione podręcznym kalendarzem, a nawet zapasowy smoczek. Obowiązkowo podręczna kosmetyczka, w niej puder z lusterkiem, jakiś błyszczyk do ust oraz niezbędny tusz do rzęs. Do tego dochodzi krem do rąk, pilniczek na wypadek złamania, chusteczki, ładowarka do telefonu, słuchawki, tabletki przeciwbólowe, bo przezorna zawsze ubezpieczona i oczywiście portfel - bez niego ani rusz.
Z nietypowych rzeczy, które ostatnio udało mi się "przemycać" w torebce, to była kilogramowa puszka z jedzeniem dla psa. Rozbawiona stwierdziłam, że gdybym machnęła torebką jakiegoś amatora cudzych torebek, raczej by nie przeżył. Pieczywo i inne zakupy typu wędlina, ser, jogurty to już normalka. Do bardziej oryginalnych mogę również zaliczyć łyżeczkę do herbaty.
Dlatego też nie bez powodu panuje przekonanie, że kobieta odbiera telefon dopiero za drugim razem, bo najpierw musi go odnaleźć, a to już nie lada wyczyn. Podobnie rzecz się ma z kluczami, które jak na złość zawsze leżą gdzieś na samym dnie. A nie daj Boże jak zrobi się przypadkiem dziura w podszewce. Wiem, bo to już przerabiałam, trzymałam siatki w zębach i bezskutecznie przekopywałam prze kwadrans wszystkie możliwe zakamarki. Koszmar.
Ciekawe, co inne Panie upychają do swoich torebek? Może bym się zdziwiła.