O równouprawnieniu kobiet i mężczyzn krążą różne opinie. Najczęściej dotyczą tego, że koncepcja równych praw to mit, że nawet mimo odpowiednich deklaracji, złożonych na piśmie, wciąż dochodzi do sytuacji, w których kobiety czują się gorsze, mniej doceniane. Czy tak jest w istocie? Jaka jest skala tego zjawiska?
O ile na świecie idea równouprawnienia kobiet i mężczyzn pojawiła się już pod koniec XVIII wieku (początek we Francji), o tyle w Polsce dopiero na początku XX w. poczyniono stosowne kroki do uczynienia z kobiet pełnoprawnych obywatelek, nadając im pod koniec roku 1918 prawa wyborcze, a już ponad 20 lat później w Polsce zaczęło obowiązywać to, co dziś określa się mianem równouprawnienia.
Mężczyźni początkowo podchodzili do tego pesymistycznie, przekonani o tym, że kobiety nie poradzą sobie z obowiązkami, dotychczas spoczywającymi wyłącznie na męskiej części polskiego społeczeństwa. Stopniowo jednak kobiety udowadniały, że należy się z nimi liczyć. Lata mijały i można by sądzić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku - kobiety zajmują urzędnicze stanowiska, powierza się im ważne obowiązki. Jednakże mimo wielu niewątpliwie pozytywnych zmian, pomiędzy życzliwymi uśmiechami i wymianą uprzejmości, gdzieniegdzie pojawia się irytacja.
Okazuje się bowiem, że "każdy sobie rzepkę skrobie" i kwestie, o które kobiety kiedyś walczyły, dziś są zaniedbywane, pomijane, a ich sytuacja w kraju pod wieloma względami nie jest najkorzystniejsza.
Czy zgadzacie się z tym stwierdzeniem? Zapraszamy do dyskusji.