Są tematy, których dziennikarze nie chcą lub nie lubią poruszać. Każdy z nas ma w sobie tę nutkę wrażliwości zwłaszcza, kiedy zaczynamy rozmawiać o dzieciach. W całej Europie można „kupić” sobie brzuch. W Polsce nie jest to uregulowane prawnie. Podobnie w Elblągu – bez problemu znajdziemy tzw. surogatkę, chętną urodzić nam dziecko.
„Wynajmę brzuszek”, „dam szczęście innej parze” lub wprost „urodzę dziecko zdecydowanej parze”. Takie ogłoszenia możemy znaleźć po kilku chwilach przeszukiwania stron w Internecie. Przy wielu z tych ogłoszeń pojawia się adnotacja, że „nie udzielam wywiadów, nie kontaktuję się z dziennikarzami”. Wielu z nich opublikowało mnóstwo tekstów na temat tego procederu. Pomimo powtarzających się publikacji rząd w dalszym ciągu nie robi nic, aby proceder ten w jakikolwiek sposób ukrócić.
Szybki styl życia, złe odżywianie, brak ruchu, stres – te czynniki nie wpływają w pozytywny sposób na prawdopodobieństwo zajścia w ciążę. Pary, które od wielu lat starają się od dziecko w pewnym momencie, co jest naturalnym zachowaniem, szukają innych sposobów. Metoda in-vitro to koszty i mała, w procentowym rozrachunku, pewność zajścia w ciążę. Czas mija, w związku narastają problemy, kłótnie. Takie pary zna każdy z nas.
Beata z Elbląga, lat 33, zgodziła się tylko odpowiedź na pytanie, ile kosztuje wynajęcie jej brzucha. Na inne pytania odpowiedzieć nie chciała bo, jak sama twierdzi, wstydzi się tego, co robi. Swój brzuch wynajmuje w nieodległym od Elbląga Gdańsku. Zgodnie z tym, co możemy przeczytać w ogłoszeniu ma trójkę dzieci, była dawczynią komórek jajowych i jest zdecydowana urodzić dziecko parze, która ma problemy. Pod jej ogłoszeniem od razu pojawiły się dwie odpowiedzi, ciężko prognozować ile zapytań otrzymała drogą prywatną. Wiemy jedno - swój brzuch dla pary z Elbląga wyceniła na 40 tysięcy złotych.
Ogłoszeń tzw. „surygatek” tylko na jednej ze stron jest ponad 730. Brzuch „dopasujemy” do swoich upodobań. Są blondynki, brunetki, 25-latki, ale i też 35-latki. Bez problemu dojeżdżają do danej pary, istnieje również możliwość urodzenia za granicami Polski. Wszystko jest „do ustalenia”, ale również wszystko jest podyktowane odpowiednią ceną.
Proceder kwitnie. Nikt nie odpowie na pytanie ile osób skorzystało z takich ofert w Elblągu. Nikt takich statystyk nie prowadzi. Jedyne liczby, jakie mniej więcej mogą określić ten proceder to tzw. adopcje ze wskazaniem. To jedyny sposób, aby surogatka mogła zrzec się praw do dziecka i wskazać bezpłodną parę jako rodziców.
W tym wszystkim pozostaje jeszcze kwestia relacji matka-dziecko. 9 miesięcy to czas, kiedy kobieta nosi nowe życie pod swoim sercem. To nie jest praca od 8 do 16. To nawet nie jest praca na cały etat. Czy 40-60 tysięcy to wystarczająca kwota na to, aby kobieta oddała dziecko obcym ludziom?