My kobiety, lubimy żartować na temat „męskiego chorowania”. No bo jakim cudem zwykłe przeziębienie czy grypa, w czasie której kobieta zrobi megaporządki, sprawia, że faceci niemal są skłonni położyć się do trumny? Naukowcy śpieszą z uzasadnieniem – „męska grypa” to nie mit i naprawdę istnieje. Okazuje się bowiem, że „słabsza płeć” ma dużo mocniejszy i bardziej waleczny układ odpornościowy niż mężczyźni.
Często sama zastanawiam się nad tym, dlaczego u mężczyzn nawet niezbyt groźna infekcja sprawia, że nie są w stanie umyć po sobie talerza. Pewnie nie ja jedna odnoszę takie wrażenie, że to doskonała wymówka, by "wywinąć się" z nielubianych domowych obowiązków.
Z czego więc wynika „lepsza forma” kobiecego układu immunologicznego? Dowody na ten stan rzeczy odnalazła Sabra Klein z Johns Hopkins Bloomberg School of Public Health, która twierdzi, że różnica zaczyna się już na poziomie chromosomów płci. Chromosom X jest większy i zawiera od pięciu do dziesięciu razy więcej genów. Kobiety mają więc dwa silniejsze chromosomy, zaś mężczyznom przypada wersja XY – słabsza, bo uboższa także w geny odpowiedzialne za odpowiedź immunologiczną.
To jednak nie koniec przewagi żeńskiej odporności. Zespół specjalistów z Queen Mary University of London odkrył kolejny dowód na „mniejszą” waleczność organizmu mężczyzny. Zwalczanie infekcji przychodzi kobietom łatwiej, bo mają blisko dwa razy więcej białych krwinek niż mężczyźni. W praktyce oznacza to większą liczbę „walczących oddziałów”.
Po stronie kobiet i ich siły decyduje również gospodarka hormonalna. Choć w organizmach obu płci znajdują się te same hormony, to u pań dominującą rolę odgrywają estrogeny i progesteron, u panów – androgeny oraz testosteron. Tym razem także punkt wędruje do kobiet, bo to właśnie estrogen i progesteron są odpowiedzialne za pobudzanie białych krwinek do walki z intruzem. Hormony też sprawiają, że kobiety są nie tylko lepiej przygotowane do boju, ale także o wiele bardziej „zabezpieczone”, czyli odporne na łapanie wirusów.
Winna ewolucja?
Zdaniem specjalistów wszystko sprowadza się do najprostszej ewolucyjnej zasady. Najważniejszym biologicznym zadaniem mężczyzny jest spłodzenie potomstwa – kobiety, zaś odpowiadają za jego wychowanie i bezpieczeństwo. Prosta reguła. By mogły sprostać swojej roli, natura wyposażyła je w lepiej działający system odpornościowy. Lekarze zwracają jednak uwagę, że waleczny układ immunologiczny nie zawsze jest lepszy. Czasami jego aktywność jest u kobiet tak silna, że zaczyna atakować własne tkanki i narządy. Nie bez powodu spośród ok. 80 istniejących chorób autoimmunologicznych 75 proc. występuje właśnie u kobiet.
Wszystko wskazuje na to, że na chorujących panów należałoby spojrzeć łaskawszym okiem. Oczywiście bez przesady:)