Ostatnio tematy związane ze śmieciami i nielegalnymi składowiskami odpadów nie schodzą z czołówek gazet oraz programów telewizyjnych. Utylizacja odpadów kosztuje, więc grupa osób znalazła sposób na zarobienie dużych pieniędzy w nielegalny sposób, przy okazji niszcząc życie i zdrowie innych osób. W minionym tygodniu otrzymaliśmy informację o tym, że ktoś podrzucił do kilku ton odpadów na działkę w Kamienniku Wielkim (gmina Milejewo), którą dzierżawi nasza Czytelniczka. Teraz kobieta ma duży problem. Sprawa została zgłoszona na policję.
Przyszłość miała być tak piękna, a pomysł na biznes wydawał się bardzo atrakcyjny. Pani Kasia wydzierżawiła od Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR-u) kilka hektarów ziemi (KOWR łączy część zadań Agencji Rynku Rolnego oraz zadania Agencji Nieruchomości Rolnych, które od 1 września 2017 roku przestały istnieć). Wszystko z myślą o założeniu na tym terenie plantacji lawendy. To romantyczny interes, który ma szanse powodzenia, o czym świadczyć może choćby tego typu plantacja istniejąca w Nowym Kawkowie (pomiędzy Morągiem a Olsztynem). Pisaliśmy na ten temat w lipcu bieżącego roku. Dzisiaj kobieta ma duży problem, bo śmieci trzeba usunąć, co wiąże się z bardzo dużymi wydatkami.
Koszty utylizacji 1 tony tego typu odpadów oszacowano wstępnie na ok. 4 tys zł. To dla pani Kasi gigantyczne pieniądze, tym bardziej zważywszy na fakt, że – jak ocenia – na posesji w Kamienniku Wielkim (nieopodal Milejewa) może znajdować się nawet do 5 ton nieczystości. Nietrudno zauważyć, że są to odpady przemysłowe, które powinny trafić do wyspecjalizowanego zakładu zajmującego się utylizacją.
Jak poinformowała nas Czytelniczka:
Otrzymałam informację od elbląskiego Zakład Utylizacji Odpadów, że nie składują odpadów tego typu, więc w grę wchodzi transport do Gdańska, a to kosztuje dodatkowe pieniądze.
Okazało się, że temat pozostawiania śmieci na tym terenie nie jest czymś nowym, natomiast nowością jest skala zjawiska.
Ten teren już wcześniej był wykorzystywany jako obszar nielegalnego zrzutu, pozostawiania śmieci. Są tu pojedyncze stare opony, worki foliowe z zawartością, kawałki plastiku, wiadra itp.
– powiedziała nam Czytelniczka, która dodała, że tym razem zainterweniowali sami mieszkańcy. Jeden z nich zadzwonił do KOWR-u, ten z kolei poinformował służby, które się z nią skontaktowały.
To, co zastałam na miejscu przerosło moje wszelkie oczekiwania. Moim oczom ukazała się olbrzymia sterta śmierdzących odpadów przemysłowych. Rury, beczki po oleju silnikowym, pokrycie dachowe: wszystko usmarowane olejem silnikowym i ropą naftową. Wszystko to może wskazywać na to, że sprawca jest najprawdopodobniej związany z firmą zajmująca się serwisem samochodów. Zakład jest prawdopodobnie nie mały, bo ilość wyrzuconych śmieci wskazuje że przywiezione zostały dwoma „zrzutami”. Po odpadach widać, że firma ta wymieniała dach.
Naszym celem nadrzędnym jest teraz wytropienie sprawcy. Naoczny świadek widział ciężarówkę. Tego typu śmieci - ze względu na ich wielkość i gabaryty, długość - nie da się wrzucić ręcznie na ciężarówkę. Ten, kto to zrobił, najpewniej musiał mieć do dyspozycji ciężki sprzęt w postaci ciężarówki i może koparki do załadunku. Proszę osoby, które widziały ową ciężarówkę na terenie Kamiennika Wielkiego, wjeżdżającą na teren byłej „piaskowni”, o pomoc w ustaleniu sprawcy. Zdarzenie miało miejsce w terminie od 10 do 16 sierpnia 2019 roku.
Lokalni mieszkańcy, niestety, nie są ani pomocni, ani nie chcą mówić, pomimo iż jeden z nich, zasiadający w radzie sołeckiej, jechał za ciężarówką. Winą za całe zdarzenie obarczają mnie.
– poinformowała nas pani Kasia, której do dziś sprawa spędza sen z powiek.
Okazało się, że monitoring, który obejmuje teren sąsiadujący z gruntem dzierżawionym przez kobietę, był wyłączony. Nie dość, że kobieta jest bardzo przejęta sytuacją, to spotkała się z falą hejtu
Zderzyłam się z falą hejtu i nienawiści. W dniu, w którym otrzymałam informację o zdarzeniu, w pierwszej kolejności, bez wizji lokalnej, zgłosiłam zdarzenie na policję. Po tym pojechałam z inną osobą na miejsce, gdzie w ciągu kilku minut po naszym przyjeździe pojawiło się kilkunastu mieszkańców okolicznych bloków byłego PGR-u Romanowo. Ludzie ci zaczęli wykrzywiać obelgi pod moim adresem, a następnie zablokowali nam możliwość wyjazdu. Pojawiłam się na miejscu z przedstawicielem firmy skupującej złom, gdyż patrząc na zdjęcia z miejsca zdarzenia wydało mi się, że część odpadów to zużyte poszycie dachowe. To, czego doświadczyłam na miejscu kompletnie mnie rozbiło. Nie spodziewałam się, że zostanę w ten sposób potraktowana.
Mam ambitne plany na przyszły rok, które są związane z tą ziemią, ale po takim zdarzeniu mam poważne obawy, czy warto inwestować w teren, w którego sąsiedztwie mieszkają tak nieprzyjaźni, wręcz agresywni ludzie. Z jednej strony nie dziwię się, że lokalni mieszkańcy zareagowali nerwowo, kiedy zauważyli ciężarówkę zmierzająca do miejsca składowiska. Z drugiej jednak – ich zawężone myślenie mocno mnie przeraża, wręcz mrozi krew w żyłach. Do rozjuszonych mieszkańców okolicy nie docierały żadne argumenty. Zablokowali przejazd, tłumacząc, że położą się pod kołami, jeśli będzie taka potrzeba.
Po przyjeździe policji oraz po tym, kiedy funkcjonariusze potwierdzili, że złożyłam zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, tłum rozszedł się. Może ci ludzie zrozumieli, że obwinili niewłaściwą osobę? Kto, będąc przy zdrowych zmysłach, sam na siebie składałby doniesienie na policję? Tli się we mnie nadzieja, że mieszka tam chociaż jeden dobry człowiek, który pomoże mi ustalić sprawcę, o co proszę i za co z góry dziękuję.
– tymi słowami Czytelniczka zrelacjonowała to, co ją niedawno spotkało, prosząc jednocześnie o pomoc.
Najważniejszą kwestią jest obecnie ustalenie sprawcy podrzucenia odpadów.
Sprawa ta wskazuje na potencjalne niebezpieczeństwo związane z sytuacją, w której zakupimy działkę odległą o dmiejsca naszego zamieszkania. Wiadomo przecież, że nie sposób zaglądać na nią codziennie. Kiedyś tego typu sytuacje praktycznie się nie zdarzały, dziś niestety nie należą do rzadkości.