fot. Konrad Kosacz/elblag.net
Od 1 stycznia weszły w życie nowe przepisy, które mają zmienić system wspierania rodzin przez państwo.Stracą głównie najbogatsi, za to poprawić mają się możliwości powrotu na rynek pracy młodych mam.
Pierwszą, mniej na razie bezpośrednio odczuwalną zmianą, jest planowana budowa nowych żłobków. Z budżetu państwa pójdzie na to w tym roku dodatkowo 50 milionów złotych. W pierwszej połowie 2013 roku planowana jest też zmiana sposobu finansowania budowy żłobków - w 80 procentach koszt ich powstawania będzie pokrywał budżet państwa. Tylko jedną piątą dołożyć będą musiały samorządy.
Duże zmiany mamy też w becikowym - czyli jednorazowym świadczeniu przysługującym po urodzeniu dziecka. W tej chwili każda matka, która podczas ciąży od dziesiątego tygodnia była pod opieką lekarską, może odebrać tysiąc złotych wsparcia. Od pierwszego stycznia taka pomoc przysługuje tylko rodzinom, w których dochód miesięczny na osobę nie przekroczy 1 922 złotych. Jak ocenia rząd oznaczać to będzie, że wsparcie to straci co dziesiąte dziecko.
Zmiany w uldze podatkowej na dzieci pomóc mają rodzinom wielodzietnym. Na trzecie dziecko odliczyć będzie można będzie o połowę więcej niż obecnie, czyli 139 zł miesięcznie. Na czwarte i każde kolejne z dzieci ulga wzrośnie dwukrotnie, czyli do 185 zł miesięcznie.
Trzeba jednak pamiętać, że ulgę tę odliczamy od podatku, a ten zależy od osiąganych w rodzinie dochodów. Żeby w pełni skorzystać z odliczenia w rodzinie z czwórką dzieci, rodzice musieliby w sumie zarabiać około siedmiu tysięcy złotych brutto na miesiąc. Z kolei bogatsi rodzice jedynaków prawo do ulgi stracą całkiem. Nie będzie ona przysługiwać w tych rodzinach, z jednym dzieckiem, w których miesięczne dochody w sumie przekroczą 9,3 tysiąca złotych.
Kolejną zmianą, szczególnie istotną dla rodziców, jest wprowadzenie rocznego urlopu macierzyńskiego. Obecnie mają oni prawo do pół roku w pełni opłacanego wolnego. Od pierwszego września jeden z rodziców mógłby zostać z dzieckiem przez kolejne sześć miesięcy, z tym, że za drugie pół roku otrzymywałby jedynie 80 procent wynagrodzenia.