Rodzić po ludzku nie oznacza na korytarzu. fot. W. Mocny/zdjęcie poglądowe
Kobieta ciężarna, a już na pewno ta z bólami porodowymi świadczącymi, że za kilka minut wyda na świat dziecko, powinna bezwzględnie uzyskać pomoc. Niby oczywiste, a jednak niekoniecznie. Redakcja Elblag.net otrzymała informację o ciężarnej kobiecie w wieku ok. 30 lat, która urodziła, podpierając się o ścianę korytarza Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego! Dopiero, gdy dziecko ujrzało świat, dzięki swojej silnej mamie, personel odpowiedział na krzyki przyszłej matki i jej partnera...
W Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Elblągu w sierpniu br. doszło do zaskakującego zdarzenia. 27 sierpnia w nocy ok. godz. 3:00 nad ranem para młodych rodziców przyjechała do szpitala z okolic Nowego Dworu Gd. Jako pacjenci podlegają pomorskiemu NFZ, ale zaplanowali wcześniej, że dziecko przyjdzie na świat w Elblągu. Placówka jest znana z fachowej opieki, wysokiej klasy sprzętu, a co było najważniejsze dla tej dwójki – porodówki w stosunkowo bliskiej odległości.
Pech chciał (a może szczęście?), że młoda kobieta akurat w nocy dostała silnych, ale już jednoznacznych bóli porodowych. Dziecko bezwzględnie zaczęło domagać się ujrzenia świata. Mimo późnej pory młodzi chwycili za kluczyki od samochodu i ruszyli w stronę najbliższego większego miasta. Szkoda, że nie zadzwonili, będąc w granicach sąsiedniego województwa pod nr alarmowy 999. Być może wtedy dałoby się uniknąć tej bulwersującej sytuacji, a personel mógłby w porę przygotować salę porodową i stosowną pomoc.
- 27 sierpnia do Centralnej Dyspozytorni Medycznej nie wpłynęło zgłoszenie z informacją o tym, że rodząca kobieta jedzie do szpitala w Elblągu – informuje Maja Bezuch, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie. - Sprawdziliśmy też dla pewności podobny przedział czasu 28 sierpnia, jednak para, o której mowa nie kontaktowała się z nami.
Rzeczniczka dyspozytorni zwróciła nam też uwagę na pewien problem dotyczący powiadomień medycznych. Ostrzegła też osoby z województwa pomorskiego, że ich sygnały alarmowe mogą być przechwycone przez dyspozytornię w Gdańsku, jeśli pacjent udzielałby informacji jeszcze w jego granicach, a mimo to miałby zamiar skorzystać z pomocy jednego z elbląskich szpitali. Maja Bezuch radzi, by w takiej sytuacji upewnić się, że znajdujemy się w obszarze woj. warmińsko – mazurskiego.
Niestety, po dotarciu do celu, niewiele dała renomowana marka elbląskiego Wojewódzkiego Szpitala. - Kobieta, pomimo krzyków i błagalnych wołań o pomoc, nie zdołała nakłonić personelu do pomocy. Szpital świecił pustkami. Zdawało się, że nie ma w nim żywej duszy. - W końcu urodziła dziecko na korytarzu bez pomocy położnej czy lekarzy, bo ich po prostu... nie było! - mówi czytelniczka dobrze znająca szczegóły sprawy.
Władze WSZ zaprzeczają jednak, by pomoc była udzielona nieprawidłowo, a sama pacjentka zdaniem rzeczniczki placówki, dotarła na miejsce w akcji porodowej, co spowodowało trudności.
- Informujemy, że w przypadku powiadomienia szpitala przez pacjentkę, rodzinę, kierowcę taksówki lub personel karetki pogotowia o zbliżaniu się rodzącej z zaawansowaną czynnością skurczową w holu głównym Izby Przyjęć, czeka zawsze personel Traktu Porodowego i przejmuje opiekę nad rodzącą – odpowiada stanowczo Anna Kowalska, rzecznik WSZ w Elblągu.
Nawoływania o pomoc w nocy
W kompletnej dezorientacji młodzi, szukając pomocy, przeszli do korytarza, prowadzącego do izby przyjęć. Tam również krzyczeli, błagając o pomoc. W holu szpitala nie było nikogo, nawet ochrony i w recepcji, co wydaje się zadziwiające. Po prostu ani żywej duszy. Szpital był otwarty, a jednak pusty. Młodzi rodzice cały czas nawoływali personel, co przypominało już scenę z filmu.
- W pewnym momencie rodząca zdjęła getry i złapała główkę dziecka, po czym z trudem urodziła na stojąco – relacjonuje internautka Anna, elblążanka, w tym czasie jedna z pacjentek WSZ w Elblągu. - Gdy już urodziła, złapała dziecko i położyła je... na swojej torebce. Po jakimś czasie zjawiła się pomoc. Zabrali ją na blok porodowy i tam już otrzymała pomoc medyczną. O całej sytuacji wiem, bo kobieta opowiadała o tym wszystkim odwiedzającym ją w szpitalu: swoim znajomym i rodzinie. W ten sposób nie tylko oni wiedzą o sprawie. Cóż, wieść o porodzie z korytarza rozniosła się błyskawicznie. Teraz to zdarzenie nie stanowi żadnej tajemnicy.
- Zadziwiające wydaje mi się w tym wszystkim prawdziwe szczęście w nieszczęściu - fakt, że natura wygrała, a noworodek przyszedł na świat zdrów i cały. Jednak co by było, gdyby podczas porodu pojawiły się komplikacje? Nie wyobrażam sobie, jak można prowadzić tak ważny ośrodek zdrowia i równocześnie dopuszczać do sytuacji, by w nocy było możliwe wejście do niego zupełnie niepostrzeżenie! Nie ważne, czy potrzebujesz pomocy medycznej, czy jesteś wariatem z nożem, możesz wejść – obojętnie z jakim zamiarem – i nikt nie zwróci na Ciebie uwagi w tym szpitalu. - Brak ochrony, brak kontroli monitoringu, brak czujności, brak kompetencji władz szpitalnych – ocenia surowo czytelniczka.
Nasza informatorka potwierdziła swoją relację w korespondencji e-mailowej i rozmowie telefonicznej.
Dziecku nic sie nie stało
Młodzi rodzice zapytali następnego dnia, czy mogą dostać nagranie ze szpitalnych kamer na pamiątkę z porodu ich dziecka. Nic dziwnego. Dla nich było to przeżycie ogromne, a w dodatku, jak wynika z relacji pani Anny, sami poradzili sobie z porodem. Zresztą wszyscy w szpitalu byli tym faktem poruszeni i przejęci. Poród na korytarzu nie należy przecież do komfortowej i normalnej sytuacji. W takim momencie rodzącej towarzyszył na pewno strach i obawy o dziecko.
- A to jakiś pan z dyżurki nie wiedział, jak się cofnąć do danego nagrania, czy też był inny problem. Jak się domyślam, rodzice za bardzo nie naciskali. Uważam, że władze szpitalne obawiały się skandalu, a nagranie przecież stanowi pewien dowód.
Szpital jednak widzi sprawę nagrania nieco inaczej:
- Pacjentka nie zwracała się nigdy do Dyrekcji WSZ ani do Ordynatora Oddziału o jakiekolwiek wyjaśnienia dotyczące okoliczności odbycia porodu – twierdzi Anna Kowalska, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu. - Para nie złożyła też oficjalnego wniosku o udostępnienie nagrania z monitoringu.
Nasza czytelniczka dziwi się postawie pracowników szpitala:
- Gdy była potrzebna pomoc, brakowało kogokolwiek, a po fakcie wszystkie pielęgniarki otoczyły matkę nadopieką – mówi zdziwiona internautka. - Myślę, że w szpitalnym oddziale położniczym, jeśli nie jesteś pierworódką, wychodzą z założenia, że dasz sobie radę z przyjściem na świat małego człowieka. Zapewne według nich, to jak jazda na rowerze. Do tego pacjentka, o której mowa, została matką po raz drugi. Można było odnieść wrażenie, że tej pani wszyscy wręcz nadskakują: pielęgniarki, położne i lekarze na obchodzie. Chyba nie chcieli narobić sobie kłopotów.
Czekamy na odpowiedzi na nasze pytania
Z naszymi wątpliwościami zwróciliśmy się do Anny Kowalskiej, rzeczniczki Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu. Mimo zapewnień o szybką odpowiedź w piątek, ostatecznie otrzymaliśmy ją dużo później. Potwierdzono nam tylko, że takie fakt miał miejsce.
- Przedstawiona w Serwisie Miejskim Elblag.net sekwencja zdarzeń dotyczących „porodu na korytarzu” była inna. O godz. 3:13 w dn. 27.08.2014 r. do Głównej Izby Przyjęć przybyła pacjentka w II-gim okresie porodu tj. w trakcie aktu rodzenia. Dyżurna Głównej Izby Przyjęć powiadomiła o tym fakcie najbliżej znajdujący się Szpitalny Oddział Ratunkowy. O godz 3:15 miał miejsce poród odebrany przez pielęgniarkę SOR-u. W tym czasie powiadomiono Położniczą Izbę Przyjęć i personel Traktu Porodowego o przybyciu pacjentki. Natychmiast położne przejęły opiekę nad pacjentką i noworodkiem. Pacjentka z dzieckiem zostały przewiezione na Trakt Porodowy. Tam odbył się w obecności położnych i lekarza dyżurnego III i IV okres porodu. Tam też lekarz neonatolog zbadał noworodka. Powyższa sytuacja nie wynikała z braku personelu ani jakiegokolwiek zaniechania działania, lecz przybycia pacjentki w trakcie aktu rodzenia, wymagającego pomocy w danym miejscu i w danej chwili i taką pomoc pacjentka uzyskała.
Rzecznik A. Kowalska uzupełnia również, iż Personel SOR jest kompetentny do udzielania pomocy w każdej nagłej sytuacji medycznej. Pacjentce udzielono w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym wszelkiej pełnej pomocy medycznej w czasie pobytu na Trakcie Porodowym i Oddziale Położniczym. W trzeciej dobie pobytu mama z dzieckiem w stanie bardzo dobrym zostali wypisani do domu.
Co prawda szpital zaprzecza, by doszło do nieprawidłowości, jeżeli jednak internautka nie myli się, oznaczałoby to naruszenie praw pacjentki. Poza tym zainteresowaliśmy się tym, czy jeżeli doszłoby do opisanych przez naszą informatorkę sytuacji lub podobnych, to czy możemy zwrócić się o pewną rekompensatę lub zadośćuczynienie. Każdy z nas opłaca niemałe składki zdrowotne, zatem fachowa pomoc nam się należy.
Zwróciliśmy się zatem do Biura Rzecznika Praw Pacjenta w Warszawie z prośbą o opinię w tej sprawie oraz z zapytaniem, czy w tej sytuacji nie doszło do naruszenia praw pacjentki. Niestety jeszcze nie odniesiono się szczegółowo do naszych pytań związanych z opisanym przez nas zdarzeniem.
- Trudno powiedzieć, czy pacjentka w tej sytuacji mogłaby uzyskać odszkodowanie ze strony szpitala – powiedziała nam jedna z pracownic biura. - Ciężko też ocenić, jak skończyłaby się podobna sprawa przed sądem. W toku rozprawy zawsze okazuje się, że każdy przypadek jest inny i powoduje inny rodzaj roszczenia oraz rekompensaty finansowej. Poza tym zawsze istnieje możliwość polubownego rozwiązania ew. sporu z placówką, bez konieczności wnoszenia do sądu pozwu o odszkodowanie. Przypadek, o którym poinformował portal Elblag.net na pewno zostanie przez nas rozpatrzony i rzecznik praw pacjenta, pani Krystyna Barbara Kozłowska, szczegółowo się do niego odniesie.
Nam także ta historia wydaje się nieporozumieniem. Jeżeli doszło do sytuacji opisanej przez internautkę, która przecież potwierdziła swoją wersję kilkakrotnie, świadczyłoby to wówczas niezbyt dobrze o podejściu do praw pacjenta, a co gorsza - do procedur, dyżurów szpitalnych, a co gorsza kwestii ochrony. W naszej redakcji dyskutowaliśmy o tym, czy coś podobnego miałoby prawo się wydarzyć. Oczywiście uznaliśmy, że nie miało. Tym razem dziecko przyszło na świat zdrowe. Jego mamie także nic się nie stało, poza urazem psychicznym do polskiej służby zdrowia. Jednak nie można wykluczyć, jeśli w takiej sytuacji – w środku nocy – znalazłaby się schorowana matka, której ciąża miałaby burzliwy przebieg i w stanie rozpoczynającej się akcji porodowej, że przy takim podejściu obsługi szpitala nic złego nigdy by się nie stało. Przypadek „urodzenia na korytarzu szpitala” nie powinien mieć nigdy miejsca.
Niestety mamy słowo przeciwko słowu i wiarygodnym dowodem byłoby dopiero udostępnienie nagrań opisanego zdarzenia z kamer szpitalnego monitoringu...