Prawie połowa samorządów nie spełniła warunków zalecanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej do przyjęcia 6-latków do szkół. Poważnym problemem jest też brak odniesienia do faktycznych kosztów kształcenia.
Z audytu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że ponad 40 proc. samorządów do tej pory nie spełniło warunków zalecanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Bardzo często zdarzało się, że brakowało wydzielonej części rekreacyjnej w salach dydaktycznych dla uczniów klas I-III lub pomocy dydaktycznych.
Warunki do kształcenia w szkołach są mocno zróżnicowane i najczęściej zależą od zamożności prowadzących je samorządów, choć jak okazuje się, nie zawsze. Zdaniem NIK, największe nakłady na oświatę ze środków własnych przeznaczają samorządy o najwyższych dochodach (np. Warszawa). Trudności mają gminy z niskimi dochodami. Co prawda, samorządy korzystały ze środków unijnych na modernizację i rozbudowę infrastruktury szkół czy też modyfikacji i poszerzenia oferty edukacyjnej, to mimo wszystko cały czas problem leży w modelu finansowania oświaty.
NIK zwraca uwagę na to, że zaletą aktualnie działającego systemu finansowania zadań oświatowych jest jego stabilność, która wynika z ustawowej gwarancji otrzymana środków z budżetu centralnego do samorządu. Wskazuje natomiast na bardzo dużą wadę – brak odniesienia do faktycznych kosztów kształcenia, których rozbieżności są ogromne.
Koszty kształcenia w skontrolowanych gminach były bardzo rozbieżne – wahały się od 6,8 tys. zł do ponad 16 tys. zł na jednego ucznia, co już powinno wzbudzić poważne wątpliwości. Oczywiście kwoty wydawane na ucznia zależały od: warunków administracyjnych i demograficznych, organizacji sieci szkół oraz co najważniejsze, przyjętego przez samorząd standardu kształcenia i wychowania.
Tym samym, podczas kontroli ustalono, że nie wszystkie samorządy spełniały warunki wymagane przez MEN, a te różniły się pod względem wyposażenia sal lekcyjnych, pracowni komputerowych i językowych, urządzeń sportowych i rekreacyjnych oraz możliwości korzystania z bibliotek czy świetlic. Zdarzały się też sytuacje, kiedy stwierdzono nieodpowiedni stan techniczny budynków oświatowych i przylegających do nich terenów sportowych i rekreacyjnych. Ponadto połowa gmin w różnym zakresie realizowała ofertę dodatkowych zajęć i kół oraz pomoc poprzez realizację np. dodatkowych zajęć edukacyjnych czy obiadów.
Ostatecznie okazuje się, że ponad 70 proc. wydatków na oświatę ponoszonych przez gminy związanych jest z wynagrodzeniami pracowników, przez co skala i zakres tych działań był różny. Warto dodać, że średnio około 30 proc. wydatków na oświatę pochodzi ze środków własnych gminy, reszta z subwencji.
Jak wynika wprost z raportu, jeszcze wiele szkół nie zdążyło dostosować się do nowych wymogów. Jak zatem mógł funkcjonować prawidłowo program posyłania 6-latków do szkół, oraz czy zachęcanie rodziców do podjęcia takiej decyzji w najbliższym czasie nie będzie ze stratą dla samych dzieci?