Czy słowo „depresja” nie jest przypadkiem nadużywane? Zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, kiedy dzień jest krótszy, brakuje słońca a za oknem jest szaro, ponuro i deszczowo. To, że czujemy się w tym czasie zdecydowanie gorzej niż latem nie musi wcale oznaczać, że dopadła nas depresja.
Niewiele osób o tym wie, że jest zaburzenie, które nazywa się „Sezonowe Zaburzenie Afektywne”, w skrócie SAD od Seasonal Affective Disorder. Ta specyficzna postać depresji pojawia się najczęściej podczas długich, ciemnych miesięcy jesiennych i zimowych, szczególnie wśród osób żyjących w krajach położonych na północy.
Ma to związek z poziomem melatoniny, czyli hormonu wrażliwego na światło. Reguluje on nasz wewnętrzny zegar biologiczny. Stąd właśnie teraz pojawia się coraz więcej reklam, gdzie zaspany profesor poleca swojej studentce suplement diety z melatoniną.
I coś w tym jest. Dzięki tej wiedzy, że melatonina reguluje nasz biologiczny zegar, można opracować skuteczną terapię wpływającą na poziom melatoniny, polegającej na codziennym poddawaniu osób cierpiących na SAD działaniu jasnego, sztucznego światła. Nie bez znaczenia jest jego barwa – ma odwzorowywać barwę światła dziennego, słonecznego. Wielu lekarzy, psychiatrów i psychoterapeutów łączą różnego rodzaju terapie, aby osoba z takim problemem mogła prawidłowo funkcjonować podczas jesieni i zimy.
A Wy, jak radzicie sobie z tego rodzaju objawami? Uważacie to za objawy depresji, czy normalny, stały i niezmieniający się element w trakcie roku kalendarzowego?