Każda kobieta chce być szczupła, a tabletki odchudzające wydają się być najprostszym rozwiązaniem problemu nadwagi. Ale czy jesteśmy świadome tego, co połykamy i jakie mogą być tego konsekwencje? Julita przekonała się o tym na własnej skórze. By zrzucić zbędne kilogramy po ciąży, zakupiła przez Internet leki odchudzające (rzecz jasna nielegalne), które obecnie są wycofane z obiegu, ze względu na ich wielką szkodliwość. Finał łykania tajemniczych kapsułek był straszny. Dziewczyna zapadła w śpiączkę. Po dziś dzień (3 lata po tym, co się stało), nie odzyskała pełnej sprawności fizycznej.
- Chciałam schudnąć po porodzie. Nie mogłam na siebie patrzeć. Czułam się gruba – tak rozpoczyna swoją opowieść 25-letnia Julita, która przed zajściem w ciążę ważyła 67 kg, a tuż przed porodem 83 kg. To zaledwie 16 kg na plusie, ale wówczas dla 22–letniej dziewczyny było to bardzo dużo. Zaraz po urodzeniu Frania, postanowiła schudnąć. Próbowała różnych metod. Dieta, bieganie, ćwiczenia. Nic jednak nie przynosiło pożądanych rezultatów. Wreszcie za namową koleżanki sięgnęła po farmaceutyki na odchudzanie. - Zamówiłam je przez Internet. Dziś nie pamiętam kiedy to było, bo wielu rzeczy z tamtego okresu nie pamiętam – wyznaje Julita, która na skutek nadużywania środków odchudzających nabawiła się wielu powikłań neurologicznych. - Nie pamiętam też, ile tego zakupiłam i ile tego łykałam, z pewnością sporo, skoro teraz cierpię – przyznaje 25–letnia mama Frania, która do dziś ma problemy z wymową, co jest skutkiem przedawkowania specyfików.
Meridia i Zelixa – to leki, które były moją bronią przeciw nadprogramowym kilogramom – wyjaśnia. (red: oba leki mają bardzo podobny skład, tj. zawierają substancję czynną chlorowodorek sybutraminy, pochodną amfetaminy. Są to leki anorektyczne, mające na celu hamowanie apetytu i zapewnianie uczucia sytości. Oba wydawane są na receptę. 21 stycznia 2010 roku, Europejska Agencja Leków (EMEA) zaleciła we wszystkich krajach europejskich wstrzymanie sprzedaży specyfików. Powód? Badania na 10 tys. osób dowiodły, że oba leki mogą zwiększać ryzyko zawału serca, udaru mózgu, a nawet nagłej śmierci).
Chciałam schudnąć i tylko to się liczyło. Łykałam te leki w sporych dawkach. Trwało to kilka miesięcy, ale dokładnie nie jestem w stanie powiedzieć, bo nie pamiętam – Julita, podkreśla ten fakt kilkakrotnie w trakcie naszej rozmowy. Nikt oczywiście z mojej rodziny, ani partner ani jego matka nie wiedzieli, że biorę jakieś leki na odchudzanie – dodaje.
Przedawkowałam
Leżałam przy łóżku – wiem to z relacji mojej teściowej, która znalazła mnie nieprzytomną – opowiada dziewczyna. Pogotowie, reanimacja i szpital. - Zapadłam w śpiączkę – dodaje ze smutkiem w głosie. Trwało to dwa tygodnie. Następnie lekarze, wybudzili mnie (na szczęście) – wyznaje Julita. Kolejne 4 miesiące spędziłam w szpitalach, gdzie przy wsparciu psychologów i logopedy starano się, bym jako młoda dziewczyna nie była do końca życia „rośliną na wózku”.
Straciłam pamięć i wspomnienia
Nie pamiętałam zupełnie nic. Nie wiedziałam jak się nazywam, kim są moi rodzice, że mam synka. Całkowita amnezja – opowiada Julita. To było straszne. Nie wiem do czego można to przyrównać. Dopiero po jakimś czasie zaczęłam przypominać sobie fragmentarycznie pewne sytuacje, osoby. Miałam wrażenie, że sny mieszają się z rzeczywistością. Bałam się siebie, innych. Do dziś wielu rzeczy nie pamiętam – kontytnuuje rozmówczyni.
Jednak amnezja to nie jedyne powikłanie po tym przykrym zdarzeniu. Po wybudzeniu ze śpiączki, dziewczyna utraciła zdolność poruszania rękoma i nogami. Nie mówiła, nie była w stanie pisać, bo nie pamiętała jak się pisze. Nie potrafiła wykonać najprostszych czynności (ubrać się, umyć...) - To był mój osobisty dramat – wspomina ze łzami w oczach Julita.
Po opuszczeniu murów szpitalnych zamieszkałam w rodzinnym domu w Pszczółkach. Tam zajęli się mną i synkiem moi rodzice i brat. Potem wróciłam do mojego partnera (do Elbląga), który wraz ze swoją mamą, pomaga mi wrócić do normalnego życia, na ile jest to możliwe. Niestety mimo moich chęci i determinacji, teściowa boi się zostawić mnie samą z Franiem. Strasznie mnie to boli, że nie mogę z nim wyjść na spacer – tłumaczy. Do tego wszystkiego dochodzi problem z poruszaniem się i problemy manualne (lewa ręka jest nadal niesprawna), więc odpada przygotowanie obiadu, sprzątanie i tym podobne czynności – bardzo mnie to męczy i boli, bo czuję się niepotrzebna i przez to, że jestem niepełnosprawna, czuję się gorsza – wyznaje. Teściowa woli wszystko zrobić sama. Mój dzień więc zawsze wygląda podobnie: wstaję rano, ubieram się, myję a potem zajmuję się synkiem, na ile jest to możliwe, czytam mu, układamy puzzle. Franio nie wie, że jego mama nigdy nie będzie w pełni sprawną osobą. Wie tylko tyle, że mama jest chora i że nie zawsze wszystko mogą robić razem.
Lęk o przyszłość i lęk o siebie
Obecnie Julita ma 25 lat, posiada znaczny stopień niepełnosprawności i co gorsza ma świadomość tego, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś...
- Najbardziej przeraża mnie to, że wielu rzeczy się boję, ale najbardziej tego, że już nigdy nie odzyskam pełnej sprawności, (tak twierdzi mój lekarz neurolog), i że nikt mnie nie zechce przyjąć do pracy – wyznaje. A pracować chcę i to bardzo. Nie oczekuję litości i współczucia – zaznacza. Nie chcę, by mnie postrzegano przez pryzmat tego, co się wydarzyło – tłumaczy. A tak często jest, szczególnie w taki sposób traktują mnie moi znajomi, którzy przy każdej nadarzającej się okazji dają mi odczuć, że jestem inna i użalają się nade mną. Nie tego oczekuję od nich. Chcę normalnie funkcjonować, rozmawiać z nimi, śmiać się.
Obecnie dziewczyna jest pod opieką lekarza rodzinnego, neurologa i rehabilitanta. Od połowy kwietnia, Julita uczęszcza na zabiegi rehabilitacyjne, poprawiające ogólną kondycję fizyczną i sprawność ruchową (kąpiele perełkowe, ćwiczenia ruchowe i platforma). Wcześniej, bodajże w lipcu 2011 roku, Julita przebywała przez trzy tygodnie w ośrodku rehabilitacyjnym w Jantarze. Mimo iż dziewczyna nie operuje sprawnie dwoma rękoma, chce podjąć pracę. - Może to być chociażby sprzątanie – dodaje. Podjęcie pracy będzie dla mnie najlepszą formą rehabilitacji i wyjścia z psychicznego doła. Muszę to zrobić dla siebie i swojej rodziny - przekonuje. Jestem na to gotowa.
Ku przestrodze
- Wszystkim dziewczynom, które myślą o odchudzaniu przy pomocy leków, stanowczo odradzam – mówi dziś Julita. Nie kupujcie leków niewiadomego pochodzenia i niesprawdzonych specyfików przez Internet. To może być niebezpieczne - ostrzega. Ja się o tym przekonałam na własnej skórze i dziś bardzo tego żałuję, bo nie dość, że zakupiłam je na własną rękę, to jeszcze bezmyślnie łykałam je w dużych ilościach – przekonuje Julita. Zawsze jest druga strona leku, ta niszczycielska. Trzeba się zastanowić, czy dla utraty wagi - najczęściej zresztą chwilowej - warto utracić zdrowie – na zawsze...
********
Od redakcji: Z przyczyn osobistych rozmówczyni nie zgodziła się na ujawnienie swojego wizerunku.